Szlak na Bystrą

Oct 26, 21:56

Głód gór…gorszy od normalnego. Nie łatwo go zaspokoić, ciężko o nim nie rozmyślać. Pozbyć się go? Można na chwilę. Jednak wraca niemal od razu. Na wielkim głodzie postanawiamy z Dorotą wykonać jeden z prześladujących nas od jakiegoś czasu celów – wyjść na Bystrą. Wypad jednodniowy. Pobudka o wczesnej porze, szybki przejazd do Zakopanego przez Słowację. Meldujemy się z samego rana w Dolinie Chochołowskiej. Pogoda tak jak życie – mało konkretna i mglista.

Asfaltową drogą przechodzimy Dolinę Chochołowską. Nie ma co marudzić na asfalt, jest pięknie. Przed Polaną Chochołowską skręcamy żółtym szlakiem w kierunku Ornaka. Jest nieco błota. Duża wilgotność. W zasadzie w każdej chwili może zacząć padać. Jednakże jesteśmy na takim głodzie. że nie robi to różnicy. Dość szybko dochodzimy do Iwaniackiej Przełęczy. Szlak wiedzie niemal ciągle lasem. Na przełęczy wybieramy kierunek na Ornak, czyli zamieniamy szlak żółty na zielony. Na szlaku pustki, ani jednej osoby do tej pory nie spotkaliśmy. Na Ornak prowadzą już zakosy. Duże podejście – powyżej 300 metrów przewyższenia. No i w końcu mamy skały. Dla mnie w Tatrach dotknięcie skały szukając dobrego chwytu to taka intymność między mną a górami. Powiedzieć można, że to sacrum… Na Ornaku nie miałem okazji jeszcze być i dosyć mocno mnie zaskoczył}. Przyjemnie się przechodzi cale jego pasmo od Suchego Wierchu Ornaczańskiego przez Ornak, Zadni Ornak, aż po Siwą Przełęcz. Ornak wznosi się na wysokość 1854 m.

Schodząc z Ornaku na moment chmury wiatr przegania. Pokazując nam, to co nas jeszcze w dniu dzisiejszym czeka. Nie wiemy, czy jest szansa na większe przejaśnienia. Chwila ta jednakże nie trwa nazbyt długo. Wykonujemy zdjęcia, może dwa, może trzy. Wszystko powraca do stanu, do którego już przywykliśmy. Można to porównać do kina. Dzisiaj, Ten co na górze puszcza filmy, postanowił zaprezentować nam film z czarnobiałej kolekcji. Choć w zasadzie jest on tylko szary i mglisty. Na Siwej Przełęczy robimy przerwę na śniadanie. W górach to nawet najprostsza kanapka smakuje wybornie. Poza tym jesteśmy na głodzie… Jedzenie może przecież dodać życiu barw. Rozkoszujmy się tą chwilą.

Czeka Nas mocniejsze podejście na Liliowy Karb. Który tylko na chwilę odsłonił nam swoje oblicze, gdy byliśmy na Siwej. Przy takiej mgle, główna grań Tatr pojawia się niczym Atlantyda. Nie wiadomy czy to My do niej się zbliżamy czy ona do Nas. Rozpoczynamy wspinaczkę. Nie trwa ona nazbyt długo. 15 minut, może 20… Na głównej grani \“gówno\” za przeproszeniem widać. Jest gorzej niż było. Nawet kozica jest zdziwiona, gdy wychodzimy z mgły. Nie czuje niebezpieczeństwa? Może sama poszukuje własnego stada?

Przecinamy Liliowe Turnie. Ścieżka jest dobrze widoczna. Metr do metra podobny. Nawet Liliowych Turni nie możemy zobaczyć. Nie ma przepaści, nie ma niczego. Bardzo dobra pogoda dla osób z lękiem wysokości. Zbliżamy się do Bystrej Przełęczy. Rozpoczyna się delikatne podejście. Docieramy do rozgałęzienia szlaków. Czerwony prowadzi przez Błyszcz do Pyszniańskiej Przełęczy. Niebieski doprowadzi nas na Bystrą, omijając lekko wierzchołek Błyszcza. Od Bystrej Przełęczy posiadamy mniej więcej 300 metrów przewyższenia. Puls wzrasta, widoki tak na prawdę bez zmian. Zdobywamy Bystrą! Choć tak na prawdę mało się zmienia. Radość? Chyba zdziwienie, że to już. Dziwne uczucie. Znasz swój cel, ale go nie widzisz. Przychodzi chwila, że nie wiesz jak blisko celu się znajdujesz. I nagle… jest po wszystkim. Na Bystrej nie ma nawet tabliczki. Nie ma bo, akurat nie ma. Jesteśmy w stanie sobie siąść na kamieniu, popatrzeć na siebie. Coś się napić, może coś zjeść, zrobić zdjęcie i zmykać w dół.

A o samej Bystrej można wspomnieć, że jest najwyżej położonym szczytem Tatr Zachodnich. Wznosi się na wysokość 2248 m n.p.m. Znajduje się po stronie słowackiej, około 600 metrów od głównej grani Tatr Zachodnich. Czyli również granicy polsko-słowackiej. Ta wysoka wilgotność doprowadza do pojawienia się mżawki. Schodzimy z Bystrej, na szlaku znajduje się kozica. Kolejna zagubiona? Nawet nie wie (bo niby skąd może wiedzieć?), że centralnie stanęła na szlaku. Jest może 6-7 metrów od nas. Zdaje się być zdezorientowaną. W końcu Nas zobaczyła i mimo, że to jej teren przeskakuje kilka metrów w dół. Wystarczy, aby zniknąć nam z widoku. Schodzimy do rozwidlenia szlaków. Postanawiam iść za potrzebą – za skałki. Niestety jak się okazało, miejscówka nie była wolna. Całe stado kozic, kilka metrów od nas, za skałami, załatwiało osobiste sprawy. Ja z jednej strony murku, one z drugiej. No i sobie tak na siebie patrzymy. Podobnie jakby głupi głupiego nigdy w życiu nie widział. Nie przejmują się moją obecnością. Muszę poszukać innego miejsca.

Powrotna droga wiedzie dosyć sprawnie. Szybko docieramy do Siwej Przełęczy. W tym miejscu dla odmiany wybieramy do zejścia szlak czarny prowadzący przez Dolinę Starorobociańską do Doliny Chochołowskiej. Na koniec nieco dający w tyłek asfalt i jesteśmy na parkingu. Bystra zdobyta, jednak bez powtórki się nie obejdzie. Pozostaje obszerny niedosyt artystyczny. Zachwycające panoramy z najwyższego szczytu Tatr Zachodnich nadal czekają na swój czas.

Admin

podróże,

---

Commenting is closed for this article.

---